23 May 2016

My sewing kingdom

 
Moją pierwszą własną maszynę do szycia dostałam od babci. Jest ona typem kobiety, która zrobi coś z niczego, zawsze wyszpera z jakiejś sekretnej półki w swoim mieszkaniu akurat to czego potrzebujesz albo, co lepsze, nawet nie wiedziałeś, że potrzebujesz, a tymczasem babcia Jadzia właśnie TO ma i ci bardzo chętnie podaruje: "Masz, przyda ci się.". Dziadkowie mieszkają w Niemczech, gdzie organizuje się od czasu do czasu tzw. "Sperrmüll", czyli dzień, kiedy mieszkańcy danego osiedla wystawiają przed domy nieużywane przez nich rzeczy, które finalnie wylądują na śmietniku, ale zanim zostaną zagarnięte przez śmieciarkę każdy ma możliwość zabrania sobie czegoś ze sobą. Nie zdziwiło mnie, że babcia podczas jednego ze Sperrmülli wypatrzyła z okna leżącą na ulicy opuszczoną, brudną maszynę do szycia i bez zastanowienia przytaszczyła sprzęt do mieszkania. Jako zawodowa krawcowa okiem profesjonalistki oceniła znalezisko i określiła mianem "możliwego do odratowania", wyczyściła i nasmarowała jak trzeba i tak oto dostałam jedną z najcenniejszych rzeczy jakie posiadam. Na maszynie najczęsciej przerabiam ubrania kupione w szmateksach: zwężam, skracam, dopasowuję. Stąd kiedy znajduję przepiękną spódnicę w rozmiarze XL nie zawsze jestem zmuszona z bólem serca odłożyć ją na wieszak, bo mimo moich przeciętnych zdolności krawieckich, da się temu zaradzić!
Pod spodem zdjęcia babcinego skarbu oraz ostatnich przeróbek:).
 
***
I got my first own sewing machine from my grandma. She's the kind of a woman who creates something out of  nothing, always finds in her secret cupboards and drawers this one thing that you exactly need or, even better, you had no idea you needed while grandma Jadzia has IT and will gladly give it to you: "There you go, it'll come in handy.". My grandparents live in Germany where from time to time there is organised so called "Sperrmüll" that is a day when people from a certain area get rid of useless items by leaving them on the street so that everyone could pick anything they like before garbage truck takes it all. I wasn't surprised that during one Sperrmüll my granny detected from her window a dirty sewing machine lying on the street and without thinking she brought it home. As a professional tailoress she valued the finding as "possible to rescue". She cleaned and lubricated every part of the machine and that's how I got one of the most precious things ever. I use my sewing machine to adjust, shorten and fit some o the clothes I buy in second hand shops. So when I find an amazing extra large skirt or blouse I don't necessarily have to put it back because in spite of my not completely professional skills I can handle it!
Below my grandma's treasure and some of my recent adjustments:).
 
Love,
Mo



4 comments:

  1. Podziwiam osoby które, mają talent do szycia.
    Moja mamuni była bardzo dobra krawcową.
    Niestety nie odziedziczyłam po niej tego talentu.
    Uwielbiałam patrzeć ja ze starej rzeczy tworzy całkiem nową.
    Super post i podziwiam :)

    Pozdrawiam Zocha
    http://www.zocha-fashion.pl/

    ReplyDelete
  2. Ostatnio też dodałam wpis na blogu o moim "kąciku szyciowym"-zapraszam :)
    Twoja maszyna jest jak nowa! Świetnie, że sobie przerabiasz, ja też od tego zaczynałam, a teraz jestem krawcową :)

    ReplyDelete
  3. Zawsze chcialam miec maszyne do szycia, ale jakos nigdy nie zdecydowalam sie jej kupic ;) pozdrawiam i zapraszam :)

    ReplyDelete
  4. warto ją było ratować <3

    ReplyDelete