Moją pierwszą własną maszynę do szycia dostałam od babci.
Jest ona typem kobiety, która zrobi coś z niczego, zawsze wyszpera z jakiejś
sekretnej półki w swoim mieszkaniu akurat to czego potrzebujesz albo, co
lepsze, nawet nie wiedziałeś, że potrzebujesz, a tymczasem babcia Jadzia
właśnie TO ma i ci bardzo chętnie podaruje: "Masz, przyda ci się.".
Dziadkowie mieszkają w Niemczech, gdzie organizuje się od czasu do czasu tzw.
"Sperrmüll", czyli dzień, kiedy mieszkańcy danego osiedla wystawiają
przed domy nieużywane przez nich rzeczy, które finalnie wylądują na śmietniku,
ale zanim zostaną zagarnięte przez śmieciarkę każdy ma możliwość zabrania sobie
czegoś ze sobą. Nie zdziwiło mnie, że babcia podczas jednego ze Sperrmülli
wypatrzyła z okna leżącą na ulicy opuszczoną, brudną maszynę do szycia i bez
zastanowienia przytaszczyła sprzęt do mieszkania. Jako zawodowa krawcowa okiem
profesjonalistki oceniła znalezisko i określiła mianem "możliwego do
odratowania", wyczyściła i nasmarowała jak trzeba i tak oto dostałam jedną
z najcenniejszych rzeczy jakie posiadam. Na maszynie najczęsciej przerabiam
ubrania kupione w szmateksach: zwężam, skracam, dopasowuję. Stąd kiedy znajduję
przepiękną spódnicę w rozmiarze XL nie zawsze jestem zmuszona z bólem serca
odłożyć ją na wieszak, bo mimo moich przeciętnych zdolności krawieckich, da się
temu zaradzić!
Pod spodem zdjęcia babcinego skarbu oraz ostatnich przeróbek:).
***
I got my first own sewing machine from my grandma. She's
the kind of a woman who creates something out of nothing, always finds in her secret cupboards
and drawers this one thing that you exactly need or, even better, you had no
idea you needed while grandma Jadzia has IT and will gladly give it to you:
"There you go, it'll come in handy.". My grandparents live in Germany
where from time to time there is organised so called "Sperrmüll" that
is a day when people from a certain area get rid of useless items by leaving
them on the street so that everyone could pick anything they like before
garbage truck takes it all. I wasn't surprised that during one Sperrmüll my
granny detected from her window a dirty sewing machine lying on the street and
without thinking she brought it home. As a professional tailoress she valued
the finding as "possible to rescue". She cleaned and lubricated every
part of the machine and that's how I got one of the most precious things ever.
I use my sewing machine to adjust, shorten and fit some o the clothes I buy in
second hand shops. So when I find an amazing extra large skirt or blouse I
don't necessarily have to put it back because in spite of my not completely
professional skills I can handle it!
Below my grandma's treasure and some of my recent adjustments:).
Love,
Mo
Podziwiam osoby które, mają talent do szycia.
ReplyDeleteMoja mamuni była bardzo dobra krawcową.
Niestety nie odziedziczyłam po niej tego talentu.
Uwielbiałam patrzeć ja ze starej rzeczy tworzy całkiem nową.
Super post i podziwiam :)
Pozdrawiam Zocha
http://www.zocha-fashion.pl/
Ostatnio też dodałam wpis na blogu o moim "kąciku szyciowym"-zapraszam :)
ReplyDeleteTwoja maszyna jest jak nowa! Świetnie, że sobie przerabiasz, ja też od tego zaczynałam, a teraz jestem krawcową :)
Zawsze chcialam miec maszyne do szycia, ale jakos nigdy nie zdecydowalam sie jej kupic ;) pozdrawiam i zapraszam :)
ReplyDeletewarto ją było ratować <3
ReplyDelete